Łączna liczba wyświetleń

O mnie

Moje zdjęcie
Fundacja Droga ustanowiona została Aktem Notarialnym Repertorium A 597/2003 z dnia 11.03.2003 roku. Do Krajowego Rejestru Sądowego została wpisana 13.05.2003 roku przez Sąd Rejonowy w Gdańsku XII Wydział Gospodarczy Krajowego Rejestru Sądowego pod numerem 0000161036.

wtorek, 13 września 2011

Mateusz



Zwracam się z prośbą o pomoc w zakupie wózka
         elektrycznego  dla mojego syna.

Mateusz jest 18 latkiem, który dzięki temu, że od 10 lat porusza się odpowiednio wyposażonym wózkiem z napędem elektrycznym jest bardzo samodzielny, radzi sobie z codziennymi trudnościami, samodzielnie jeździ do szkoły, po zakupy, na wózku porusza się również po mieszkaniu.  Mimo swojej poważnej niepełnosprawności ruchowej doskonale radzi sobie w kontaktach z rówieśnikami, jest lubianym kolegom na którego można liczyć. Równie dobrze radzi sobie w szkole.  Gimnazjum skończył z bardzo dobrym wynikiem, dostał świadectwo z czerwonym paskiem. 
Mateusz do trzeciego roku życia rozwijał się prawidłowo, gdy nagle po powrocie z wakacji zaczął  tracić równowagę, gubić słowa, w końcu po dwóch tygodniach ze zdrowego pełnego energii trzylatka Mateusz zmienił się w roślinkę które nie widzi, nie słyszy utracił zdolność mówienia. Lekarze rozkładali ręce. Przez wiele lat jeździliśmy z Mateuszem od szpitala do szpitala, lecz kolejne próby postawienie diagnozy nic nie dawały. Po 15 latach intensywnej rehabilitacji  i ciężkiej pracy,  Mateusz odzyskał wzrok, słuch, siedzi z podparciem, jest najlepszym uczniem w szkole, jego pasją jest Egipt i wszystko co z nim związane. Oczywiście bardzo dużą rolę w jego rehabilitacji pełni jego wózek dzięki specjalnemu wyposażeniu jakie posiada Mateusz może robić rzeczy których w swojej sytuacji samodzielnie robić by nie mógł np. codzienna higiena, uczestnictwo w zajęciach lekcyjnych, wyprawy do kina czy po prostu z kolegami .
 Pozbawienie Mateusza tej odrobiny „normalności” niestety bardzo źle wpływa na jego rozwój. Taka sytuacja już miała miejsce Mateusz na ponad rok został pozbawiony swoich „nóg”. Z powodów finansowych nie mogłam zapłacić kwoty 3,500 zł za naprawę wózka. Bardzo długo panie psycholog, i szkolna terapeutka walczyły z Mateusza depresją i utratą chęci do życia.  Mateusz stracił chęć do wszystkiego, zapomniał o nauce, nie chciał jeść , więc i jego ogólny stan nie był dobry.
Wózek z którego Mateusz korzysta od 10 lat niestety nie nadaje się już do napraw,  4 tyś zł według pana który go ostatnio naprawiał pozwoli na wydłużenie jego działania jedynie na kilka miesięcy. Obecnie wózek niestety znowu nie działa, koledzy Mateusza oczywiście  go odwiedzają, ale jest lato więc te wizyty są bardzo krótkie.
Nie mogę patrzeć jak mój syn znowu coraz bardziej zamyka się w sobie,  ostatnio nawet nie chce, abym go podnosiła z łóżka, przez cały dzień patrzy w TV .
A ja nie mogę poradzić sobie z moją bezradnością, bezsilnością. Z dwójką dzieci utrzymuję się tylko z zasiłków jakie wypłaca nam MOPS, ze względu na niepełnosprawność obu synów nie mogę podjąć pracy. 
W roku 2010 złożyłam wniosek do PEFRON z prośba o zakup wózka z napędem elektrycznym z dodatkowym wyposażeniem. Do wniosku dołączyłam specyfikację, oraz dokładną wycenę sprzętu  na kwotę około 34 tyś zł .W 2010 roku zostało Mateuszowi przyznane dofinansowanie do zakupu wózka w kwocie 7 tyś. z niedowierzaniem czytałam to pismo kilka razy. Jak mam zdobyć pozostałą kwotę w bagatela dwa tygodnie, bo taki był czas realizacji wniosku, jak zdobyć w takim czasie 27tyś.   Jak miałam kupić wózek za 7tyś. zł  samo  siedzisko do tego wózka kosztuje 12 tyś. Było to niemożliwe, więc musiałam z dofinansowania zrezygnować .  
W imieniu Mateusza proszę wszystkich o pomoc, nawet niewielkie wpłaty zwiększają szanse Mateusza na  nowy wózek , a tym samym dadzą mu nadzieje na samodzielność, kontynuację nauki w szkole zawodowej. 

Ewentualne wpłaty proszę kierować na konto Fundacji Droga .  
          Numer konta: 
Bank PEKAO S.A  91 1240 1255 1111 0000 1524 2659
 
Z dopiskiem „wpłata dla Mateusza Wiśniewskiego”

czwartek, 5 maja 2011

Zielona Szkoła - Przebrno 2011

W dniach 29 kwietnia do 3 maja 2011 roku 25 osobowa grupa miała możliwość wyjazdu do Przebrna koło Krynicy Morskiej.
Było to możliwe dzięki  uprzejmości Fundacji „Służba Dziecku”, która udostępniła swój dom „Uroczysko”
W tak pięknej okolicy zorganizowaliśmy „Zieloną Szkołę”. Mimo, że pogoda nas nie rozpieszczała, wolontariusze zadbali aby czas nauki pogodzić z zabawą i aktywnym wypoczynkiem.
 
Położony w centrum Parku Krajobrazowego Mierzei Wiślanej.








czwartek, 21 kwietnia 2011

WESOŁEGO ALLELUJA



Są takie święta raz do roku,
co budzą życie, budzą czas.
Wszystko rozkwita w słońca blasku
i wielka miłość rośnie w nas.
Miłość do ludzi, do przyrody,
w zielone każdy z wiosną gra.
Już zima poszła spać za morza,
a w naszych sercach radość trwa.







Z okazji zbliżających się Świąt Wielkanocnych składamy najserdeczniejsze życzenia: dużo zdrowia, radości, smacznego jajka, mokrego dyngusa,
mnóstwo wiosennego słońca oraz samych sukcesów.


czwartek, 7 kwietnia 2011

Akademia Przygody

Dzięki sponsorom podopieczni Fundacji Droga wzięli udział 
w pięciodniowym obozie w Lubaniu koło Kościerzyny.
 
 

25 osobowa grupa wyjechała w niedzielę rano 1 sierpnia 2010r. 
Emocjom  nie było końca , ponieważ wszyscy wiedzieli,  że czeka nas kilka  bardzo aktywnie spędzonych dni.

 

Miejsce, do którego dojechaliśmy przerosło nasze wyobrażenia: olbrzymie rancho , wszędzie biegały piękne konie, nieopodal pasło się stado owiec.  
 Dla mieszczuchów to niecodzienny widok.

 


Kolejnym zaskoczeniem  były olbrzymie beczki, w których zostaliśmy zakwaterowani.


Niestety, nasze sypialne beczki musieliśmy czasami dzielić z niezbyt przyjaznymi stworzonkami, którym w niesmak było nowe towarzystwo mieszczuchów . 
Pajączki i muszki dzielnie walczyły o swoje terytorium.


Ledwie udało nam się znaleźć swoje beczki, a tu jak z pod ziemi wyrósł  mężczyzna.  
Jak się okazało był to nasz opiekun i instruktor.
 Pan Łukasz rozpoczął  spotkanie od  wydania komendy: „w dwu szeregu zbiórka”

„podział na grupy”
 
Zebraliśmy się na wielkiej polanie.   
Tu Pan Łukasz opowiedział nam historię o spadających planetach.

Potem rzucił nam olbrzymią ciężką  piłkę, która  symbolizowała
planetę.  Mieliśmy uratować ziemię przed zgubnym końcem
– roztrzaskaniem  jej o ziemię. 

Piłka – planeta była olbrzymia i ciężka. Nie było łatwo utrzymać jej
w powietrzu.  Później  były jeszcze gry i zabawy.
 Mieliśmy okazję lepiej poznać. 
Rozpoczął się nasz pobyt w Akademii Przygoda.

Dzień 2


Drugi dzień rozpoczął się wcześnie rano po porannej toalecie.
 Podczas śniadania poznaliśmy drugiego instruktora - Pana Adriana. Jego zadaniem było
 wprowadzenie nas w tajniki jazdy konnej i inne niespodzianki.

Nie wiedzieliśmy co nas czeka jak p. Łukasz zapowiedział, że będą niespodzianki,


Weszliśmy pomiędzy plątaninę lin , siatek, rur, po których
musieliśmy się wspinać żeby przedostać na drugą stronę
 „ rwącej rzeki”.  Nie było łatwo.


To było naprawdę bardzo trudne zadanie, ale oczywiście wszyscy dali radę nawet ci najmłodsi.

Po obiedzie czekała na nas kolejna niespodzianka.
 Pan Adrian zaprowadził nas do stajni gdzie każdy mógł sobie wybrać konia, którym miał się opiekować do końca pobytu.




Aż do kolacji uczyliśmy  się  jak oswajać się z koniem, głaskać je, czyścić, karmić .



Po kolacji czekała nas chwila relaksu. Pan Adrian pokazał nam jak dosiadać konia, jak należy na nim jeździć , jak go prowadzić aby nas słuchał.

Dzień 3
Kolejny dzień i kolejna niespodzianka.
Zaraz po śniadaniu udaliśmy się  do parku linowego aby pokonać kolejny tor przeszkód.


Ponieważ  mieliśmy już za sobą jedną próbę wiedzieliśmy, że należy  współpracować aby odnieść sukces. 
Wszystkie zadania wykonaliśmy bez zastrzeżeń.



Na obiad poszliśmy bardzo zmęczeni. Decyzja 
o godzinnej ciszy poobiedniej została przyjęta z entuzjazmem. .Perspektywa kolejnej lekcji jazdy konnej była silniejsza niż zmęczenie. Godzinna przerwa trwała 20 min. 

Pan Adrian zaprowadził wszystkich na wybieg dla koni.
Dalej zaprzyjaźnialiśmy się  z naszymi podopiecznymi. 
Czas leciał tak szybko,  że  przeoczylibyśmy kolację.




Po kolacji była miła niespodzianka. P. Adrian już sam nie dosiadał koni. Mieliśmy  sami spróbować dosiąść konia










To dopiero było wyzwanie . Nie wszyscy mieli od razu odwagę dosiąść swoich podopiecznych ale  wszyscy z zaciekawieniem słuchali instruktora , który dokładnie tłumaczył jak postępować.




Dzień 4

Poranna pobudka wyrwała wszystkich ze snu. Ociąganie pokazywało tylko jak byliśmy zmęczeni. Na śniadanie większość poszła w pidżamach . Z półsnu wrzaskiem wybudził wszystkich p. Łukasz . Poczuliśmy się jak  w wojsku.  Niektórzy mieli wielkie przerażone oczy nie wiedząc co się dzieje. Był to tylko wstęp do tego co nas tego dnia czekało. 
Na początku p. Łukasz opowiedział nam historię o wiosce, która znajduje się na samym szczycie skalistych gór. Wioskę  zaatakowali złoczyńcy. Uciekając podpalili dom. Naszym zadaniem było  wyruszyć im na ratunek


Aby dotrzeć do wioski na szczyt góry musieliśmy  pokonać wiele przeszkód.


P. Łukasz cały czas wydawał „wojskowe komendy”. 
Jeżeli  nawet przeszkoda była bardzo trudna do pokonania to współzawodnictwo pozwalało pokonać wszystkie trudności.


Udało nam się dotrzeć na miejsce.
Po obiedzie  odpoczynek w ciszy  trwał już godzinę . Wiele z nas zasnęło.
Wypoczęci poszliśmy na spotkanie z naszymi podopiecznymi do stajni . Tam czekał na nas Pan Łukasz z kolejną niespodzianką: olbrzymim olbrzymi pontonem i nowym zadaniem.

Każdy z nas ubrał na siebie kamizelkę ratunkową.

























 Przenieśliśmy ponton nad brzeg jeziora.
Po „zaokrętowaniu ”współpracując przepłynęliśmy na drugą stronę jeziora.

=============
Chwila odpoczynku  szybkie  pranie
i powrót na rancho.



















Kolacja była w tym dniu wybawieniem byliśmy wszyscy bardzo głodni i zmęczeni. Marzyliśmy już tylko o łóżku. 
Już myśleliśmy że to koniec na dzisiaj atrakcji gdy do stajni 
w której spaliśmy wpadł p. Łukasz kazał nam się w biegu ubierać i wychodzić - tak zaczęły się nocne podchody.
 Przeprawialiśmy się przez kujące krzaki, brodziliśmy 
w bagnach, wspinaliśmy się po kamienistym zboczu, zaliczając kolejno zadanie po zadaniu. 
Do naszych łóżek wróciliśmy wykończeni.










































Dzień 5

 Po śniadaniu wyruszyliśmy na przejażdżkę bryczką . 

Dzięki uprzejmości jednego z miejscowych gospodarzy  mieliśmy możliwość zwiedzenia gospodarstwa. 
 Wiązaliśmy snopki, karmiliśmy zwierzaki, wyprowadzaliśmy bydło na pastwisko.
Po kolacji poszliśmy znowu na pastwisko, jakie było nasze zdziwienie gdy zamiast koni znaleźliśmy tam uprzęże do zjazdów . Już wiedzieliśmy że czeka nas kolejne zadanie. Tym razem było to 15 m drzewo na które trzeba było tylko wejść i skoczyć w dół. PROSTE – akurat to zadanie okazało się chyba  najtrudniejsze . Drzewo stało na wzniesieniu wiec wrażenie po wejściu na szczyt było przerażające , ale droga z góry była tylko jedna SKOK w dół .




Podczas naszego pięciodniowego pobytu nauczyliśmy się jak współpracować w grupie, jak korzystne może być pomaganie sobie nawzajem, przekonaliśmy się, że chociaż każdy z nas jest inny to, wspólnie możemy zrobić dużo więcej.

 Patrycja pomaga Mateuszowi  przezwyciężyć strach przed końmi .


Paulina nagle znalazła się w kałuży. Na ratunek przybiegli jej Marcin i Ada.


Ada przez swoją nieuwagę wpadła do wody, wszyscy bez zastanowienia ruszyli jej z pomocą.

Przez całe pięć dni mogliśmy korzystać z uroków życia na wsi. Poświęcać czas na zabawę  i dbać o to aby nie zabrakło nam dobrego humoru.























To był bardzo udany obóz szkoda że tak szybko się skończył.
Naszym marzeniem jest, aby powtórzyć go w przyszłym roku.